Każdemu czasem się nie chce. No nie wierzę, że są ludzie, którzy zawsze realizują plan z dnia poprzedniego w stosunku 1:1. To prawda, staramy się, żeby tak było, ale 100% skuteczności przez cały czas jest nieosiągalne. Właśnie rozpłakała mi się córka, muszę ją uspokoić i nie mam na to wpływu, tak jak na wiele innych rzeczy w swoim życiu. Potrwa to pewnie pół godzinki, co już generuje mi spóźnienie, bo przecież tego w planie na dzisiaj nie było. A życie jest nieprzewidywalne.
Słuchając mówców motywacyjnych można odnieść wrażenie, że Ci to są ale poukładani. 120% wydajności, przez 100% czasu, realizacja wszystkich celów w życiu i rosnące bogactwo. Pasmo naprzemiennych planów i sukcesów, plan, sukces, plan, sukces, no masakra, każdy by tak chciał. Ale przecież, możesz to osiągnąć, tylko zapisz się na tygodniowe szkolenie, ale zdecyduj się szybko, bo cena promocyjna nie będzie trwała wiecznie, tylko przez pół godzinki po tym darmowym webinarze. I pamiętaj, pracuj ciężko, bo bez tego sukces nie przyjdzie.
Noo to zaczynasz ciężką pracę, bo przecież, „za rok będziesz żałował, że nie zacząłeś dzisiaj”. I tworzysz sobie stos zadań, bo przecież dasz radę, ten wewnętrzny ogień, zwłaszcza, kiedy to projekt IT, który przyniesie miliony. No i dajesz radę, więc napędzony sukcesem jedziesz dalej.. Albo i nie dajesz rady już pierwszego dnia.. Po jakimś czasie i tak do tego dojdzie, poprzekładane zadanka ułożą się w stos nie do zdobycia, ale Ty będziesz z nim walczył. Będzie ciężko zasnąć, bo śrubka przykręcona, ale zadania nie zrobione, więc jak tu spać. W końcu, z jednej strony chęć i zobowiązanie w postaci listy zadań, z drugiej absolutna niechęć do robienia czegokolwiek. I taki stan pomiędzy tymi dwoma trwa, aż całkowicie nie wyczerpie Ci się energia.
Noo i stało się, odpuściłeś. Trackery zadań wyłączone, żadnych planów, robisz minimum i tyle, nic ponad to co wymagane do przeżycia. Czyli powrót do domu, czipsiki, tv, po jakimś czasie zaczynasz o sobie myśleć, że jesteś jak ten pan poniżej. I przypadkiem trafiasz na wykład motywacyjny. Wracasz do punktu pierwszego, a kasa się kręci. Tylko, że przecież nie Tobie, prawda?
Złoty środek?
Ciężka praca jest potrzebna aby odnieść sukces. Ale po ciężkiej pracy należy się zregenerować, nie można cały czas jechać na najwyższych obrotach. A najważniejsze, jeżeli nie będziemy pracowali rozsądnie, to nasza praca i tak pójdzie na marne. Najważniejszym elementem jest właśnie to, żeby pracować mądrze. I do tego odpoczywać regularnie. Z autopsji powiem, że miałem tak jak opisałem powyżej i nie wydaje mi się, żebym był w tym jedyny, prawda? Na szczęście z czasem przyszła refleksja i od jakiegoś roku jestem na w miarę stałym poziomie pomiędzy pracą a relaksem. Planuję, ale staram się na tyle, żeby zrealizować to co chcę, a jeśli się nie uda, to przesuwam. Starałem się i to jest sukcesem. I taki stan polecam każdemu.
Wniosek który tutaj zawarłem nie jest jakoś szczególnie odkrywczy, ale w dobie postprawdy tak trudny do wyłuskania. Z jednej strony mamy w mediach obraz tłuściocha leżącego na kanapie i oglądającego tv, a z drugiej, pięknych, wysportowanych, bogatych i odnoszących sukcesy ludzi. Brakuje jednego, obrazu osoby która zarabia tyle, że uznaje to za wystarczające na spokojne życie. Udaje jej się odnosić swoje własne sukcesy i z tego się cieszy. Nie jest szczególnie piękna, ani szczególnie wysportowana. Ale mając odpowiednio dużo czasu na pracę i siebie jest po prostu szczęśliwa. Każdego dnia, a nie tylko wtedy, kiedy uda jej się osiągnąć ten wymarzony, nienamacalny sukces. Bo sukcesem można nazwać każdy dzień, którego nie będzie się żałowało.