Klikasz a tu … nie ma punktu numer 8 🙂 Czyli dzisiaj chciałem napisać o tym, co wkurza mnie w clickbaitach. Na początek – czym są clickbaity. Są to linki które fałszywą informacją (tytułem) starają się zachęcić do kliknięcia w nie. Fałszywa informacja oznacza, że pod linkiem albo jest treść niezgodna z tytułem, albo coś zupełnie innego niż on sugeruje (po kliknięciu najczęściej widać szał przekierowań w pasku tytułu przeglądarki), albo jest materiał, który stara się wyłudzić od Ciebie pieniądze obiecując złote góry. Dzisiaj chciałem zrobić mały przekrój tego co można znaleźć w sieci. Po co? Trzeba uczyć swój mózg, jak unikać bezsensownej straty czasu.
„Nauczyciele go nienawidzą, odkrył sposób jak w 13 dni opanować język angielski.” Czujecie o co chodzi prawda? Najczęściej Skype mnie obrzuca takim…czymś. Po kliknięciu zostajecie przekierowani na stronę z ofertą, gdzie za jedyne 25 zł możecie nabyć super kurs pobudzający bezpośrednio komórki mózgowe, czy.. whatever. Słowem – cuda za grosze. Nie wiem jaka jest konwersja tego typu ofert (kliknięcia na faktyczną sprzedaż), ale dla mnie takie praktyki są co najmniej moralnie wątpliwe.
„Jesteś milionowym odwiedzającym, kliknij po darmowego iPhone’a…” Taa to jest chyba specjalność stronek z linkami. Chyba każdy z nas był chociaż raz milionowym odwiedzającym i miał szansę na darmowego Iphone’a. Po kliknięciu oczywiście przekierowanie na stronkę, gdzie darmowy sms i już zaraz się odzywamy i będziemy finalizować 🙂 Nie muszę chyba tłumaczyć, że ten darmowy sms uruchamia usługę premium i codziennie nabija nam rachunek. Od jakiegoś czasu jednak operatorzy mają ustawowy obowiązek blokować na życzenie użytkowników dostęp do usług premium sms. Ale trzeba samemu pamiętać, aby taką chęć wyrazić.
Czasami reklamodawcy grają sobie z użytkownikami w grę: „znajdź właściwy download”. Jeśli jesteś na stronie pierwszy raz, to musisz szukać maleńkiego napisu „ad”, albo zbadać sobie zawartość strony, który element gdzie prowadzi. Czasem innego sposobu nie ma..
Jednak dla mnie osobiście najgorszą rzeczą, przed którą nie da się bronić inaczej, jak tylko w ogóle ignorując całkowicie dany serwis jest tytuł, który po kliknięciu okazuje się zupełnie niezgodny z prawdą. Z przykrością muszę tutaj napisać o moim ulubionym kiedyś serwisie android.com.pl. Dlaczego? Tytuł: „Luka w zabezpieczeniach Qualcomma sprawia, że prawie miliard urządzeń jest zagrożonych„. Zawartość – w skrócie to użytkownik musi mieć zainstalowaną specjalną aplikację, przez którą można przejąć kontrolę nad urządzeniem. Nie jest to jednostkowy materiał, ale ciągle się takie pojawiają. „Nowa funkcja w Androidzie już dostępna”, a po wejściu w zawartość okazuje, że tylko dla użytkowników w USA. Dla mnie taki tytuł to zwykła ściema. Zresztą temat luk w zabezpieczeniach w Androidzie, pojawia się praktycznie co tydzień i to nie tylko na tamtym portalu.
YouTube podczas wrzucania filmów ma możliwość załadowania miniaturki dla niego. Tutaj z kolei pojawia się możliwość wstawienia miniaturki, która nie ma nic wspólnego z filmem. Najczęściej spotykane na wszelkiego rodzaju „russian compilation”. Dla mnie to również clickbait, klikając oczekujesz zobaczyć kadr, który jest na miniaturce. Najczęściej jest to „szczucie cycem”. Nie mówię tutaj, że wszystkie dorzucane miniaturki są złe, można to zrobić dobrze, że po rzucie okiem na miniaturkę od razu wiemy z czym mamy do czynienia. Np „Polimaty” robią to dobrze, widzisz Kotarskiego i zawsze wiesz czego się spodziewać 🙂 Przykład obrazują te zrzuty.
Na facebooku np zdarzają się posty w stylu „na zawsze w naszej pamięci, sprawdź czy nie było tam Twoich znajomych”, które przekierowują na różne strony typu – „wydarzenia lokalne” i wymagają zalogowania się przez facebook, żeby móc wrzucać na ścianę użytkownika kontent.. I tak w kółko. Głośny przykład tego typu to np „ferie odwołane”. Mały tip, zawsze sprawdzaj dokąd prowadzi tego typu informacja, na szarym tle jest link.
Albo np reklama na telefonie, która wibruje i krzyczy „masz 12 wirusów, jeśli za minutę nie pobierzesz oprogramowania Twój telefon się zepsuje.” I do tego te dramatyczne wibracje, odliczanie, od razu skojarzyły mi się ze starymi programami antywirusowymi, które wyły syreną z głośników, jak coś wykryły 🙂
Nie są to wszystkie kwiatki które można znaleźć w sieci, tylko wybrane przeze mnie przykłady. Cóż, wyobraźnia twórców tego typu rzeczy bywa czasem naprawdę wybujała 😉 Kolejny przykład to jeszcze pobieranie z różnego rodzaju serwisów hostujących instalki powoduje pobranie „akceleratorów”, które po za aplikacją instalują też niechciane oprogramowanie. Nie wiem czy to podpina się pod kategorię clickbait, ale wykorzystuje odruch użytkownika do klikania „dalej” podczas instalacji. Noo i nieświadomy człowiek zgadza się na wszystko. Cóż, moralnie wątpliwe. Więc co tak właściwie klikać można?
Reasumując, w sieci można stracić mnóstwo czasu, jeśli się nie uważa. Nie oznacza to też wcale, że wszędzie są clickbaity, tytuł, czy grafika powinien zachęcać do wejścia, ale nie powinien wzbudzać sensacji gdzie jej nie ma, ani wprost oszukiwać użytkownika. Dobry tytuł powinien nam powiedzieć czego spodziewać się po tekście bez kolorowania rzeczywistości. Dlatego najważniejszy jest tekst, jeśli będzie dobrej jakości, to z lepszym czy gorszym tytułem – ludzie i tak będą przekazywać go dalej. A autorzy po za klikami zyskają też dobre recenzje i wierniejszych czytelników, którzy będą chcieli jeszcze wrócić.
Pozdrawiam!