tl;dr to po prostu podsumowanie roku, ale, że ostatnie wpisy były o tym, że nie chce mi się już nic robić po godzinach, to w tym wpisie znajduje się mała aktualizacja tego stanu rzeczy (znaczy, już mi się trochę chce)
Zrobiło się nostalgicznie, wszyscy chcieli kolorowo i ślicznie…
Jak śpiewa Pezet w nowym kawałku „Stary Pezet (klasyczny)”, który pomimo tego, że jest nowy, to ma brzmieć, jak by był stary (czyli nagrany w latach 90) – tak samo trochę ja. W poprzednich wpisach pisałem o tym, że robienie rzeczy po godzinach już mnie tak nie kręci, a perspektywa 12 sezonów „Chłopaków z baraków” jest lepsza niż kolejny projekt po godzinach. Jednak pojawiło się tutaj kilka zmian i powoli pojawiają się jakieś pomysły, jakieś realizacje.. O wszystkim konkretnie w tekście poniżej.
💪
Przede wszystkim – dużo w mojej perspektywie zmienił covid, bez wchodzenia w szczegóły – przeszedłem go bardzo cięzko. Kiedy w końcu doszedłem do siebie uznałem, że potrzebuję konkretnych zmian. Jedną z nich było „fizyczne” zadbanie o siebie. Poprzednio nie robiłem za wiele – zdarzała się jakaś dieta która nawet przynosiła jakieś efekty, ale bez wytrwałości i aktywności fizycznej – było to raczej krótkotrwałe. Od półtora roku jednak dorzuciłem siłownię – i to zmieniło bardzo dużo!
Wiem, że to wydaje takie oczywiste, ale jak się okazuje – aktywnoć fizyczna naprawdę wpływa na wiele aspektów życia, nie tylko w kontekście samego zdrowia, ale również – chęci do pracy oraz dodatkowych aktywności.
I to nie to, że już nie jestem gruby – dalej jestem. Ale waga powoli – z wahaniami, ale jednak zmierza w kierunku który mnie interesuje.
🤖
Sztuczna inteligencja! To był bardzo gorący temat jeśli chodzi o miniony rok i w mojej skromnej opinii, to nie jest jakiś „specyficznie użyteczny” blockchain, ale narzędzie które może być użyte w wielu kontekstach dając fantastyczne rezultaty. Tak więc nadchodzący rok również będzie pewnie rokiem linuksa sztucznej inteligencji.
Jeśi chodzi o mnie, to uczestniczyłem w szkoleniu AI Devs i na dodatek uznaję to szkolenie za takie dobre – że uczestniczyłem w dwóch edycjach. Tym samym – korzystając z okazji, jeśli nie miałeś przyjemności, to serdecznie polecam
To dzięki temu szkoleniu w minionym roku napisałem sobie kilka „małych narzędzi” które fajnie wspomagają moją codzienną pracę wykorzystując AI. Tak więc – jak widać – projekciki po godzinach wróciły. No i korzystając z okazji – Tobie też chciałbm zaproponować udział, a jeśli skorzystasz z mojego reflinka https://www.aidevs.pl?ref=r2402 to mój portfel też będzie Ci wdzięczny, bo na kolejną edycję dostanę zniżkę 🤑
🎮
Wracając jednak do podsumowania roku – dalej sporo czasu spędzałem z grami. W 2023 roku wyglądało to tak jak na poniższych obrazkach:
Jak widać – sporo czasu spędziłem w grach. Jak by ktoś chciał dołączyć na jakiejś platformie – to serdecznie zapraszam 🙂
➡
A co przyniesie kolejny rok? Cóż, projekt którym chcę się zająć to 100porad.pl – mały projekcik głównie w sieciach społecznościowych gdzie chce przedstawić 100 rzeczy / pomysłów / hacków z których korzystam, aby żyło mi się lepiej. Jeśli Cię to interesuje – zapraszam do zostawienia maila. I to tyle jeśli chodzi o to krótkie podsumownaie – chciałbym Ci jeszcze tylko życzyć na najbliższy rok aby był lepszy od tego co minął – wszystkiego dobrego! 🙂
Ostatnio zauważyłem pewną prawidłowość. Ludzie mają coraz mniej czasu, chcą uzyskać jak najwięcej odpowiedzi w jak najkrótszym czasie. Kiedyś wielką popularnością cieszyły się kursy które były długie – generalnie im dłuższy kurs – tym lepszy, a na Udemy zdarzało się przeliczanie, że oto masz godzinę nauki za złotówke, przy kursie mającym 40 godzin. Tylko, że jeśli się nad tym zastanowić, to te 40 godzin to jest tak naprawdę Twój koszt który musisz ponieść, a czy te 40 godzin da Ci więcej niż 20 godzin? A czy da Ci więcej niż 10 godzin kursu? No właśnie, w epoce w której wyszukujemy odpowiedzi na konkretne pytania w Google i czasem otrzymujemy je nawet bez wchodzenia na konkretną stronę – chcemy szybko poznać odpowiedzi. Tak samo szybko chcemy zdobywać nowe umiejętności. Stąd pomysł na kurs, który kompensował by te wszystkie podstawy javy w jak najkrótszym czasie. Nie udało mi się tego zrobić w godzinę, ale godzina i trzydzieści minut to całkowita długość tego kursu
Nie było to łatwe zadanie. O wielu tematach opowiadam szybko starannie dobierając słowa, aby przekazać jak najwięcej treści w jak najkrótszym czasie. Do tego wewnątrz kursu znajduje się też trankrypt, który został spisany przed nagraniem, aby nie tracić czasu na dygresje. Słowem – serdecznie zapraszam. Półtoragodzinny kurs java gdzie przedstawione są rozległe podstawy tego języka, a finalnie powstają boty do discorda.
Niedziela wieczór, a ja sprawdzam maile.. Nigdy nie byłem ekspertem jeśli chodzi o inbox zero, zawsze do tego dążyłem, ale utrzymanie takiego rygoru jest dla mnie trudne. Nie mniej zawsze cieszy widok, kiedy uda się oczyścić swoją skrzynkę do zera. Taki powiew świeżości, świeży start, greenfield. Tylko od jakiegoś czasu zauważam u siebie, że coraz mniej mnie to cieszy. A to dopiero czubek góry lodowej.
tl;dr – ten wpis jest dosyć gorzki i dosyć dla mnie ważny. Opowiada o rozwoju, pracy po godzinach i braku sukcesów z tej dodatkowej pracy, o zmęczeniu, odpoczynku, autosabotażu i nie kończy się happy endem. Kończy się zwycięstwem świata nad chcącą opanować go jednostką. Ale jest dobrze. Więc może jednak happy end?
Kiedyś byłem (subiektywnie) bardzo aktywny. Przebranżowiłem się, już ponad 5 lat temu, zanim jednak do tego doszło miałem w głowie wielką psychiczną blokadę przed rozpoczęciem pracy jako programista. Mogło by się wydawać, ot – co to takiego – praca jak praca. Ale dla mnie – chłopaka z wioski który do najbliższego sąsiada miał kilometr i to idąc „na szagę”, wychowanego tak, że potrzebowałem lat aby część tych rzeczy zweryfikować i odrzucić, od dziecka słyszącego, że najważniejsze to „stała praca i to najlepiej jako urzędnik, bo tych się nigdy nie zwalnia” nie szczególnie wierzącego w siebie i swoje umiejętności – to było trudne. Wspominałem nawet o tym w którymś #30devstories, ale głównie dlatego, że wiedziałem, że to i tak wkrótce zniknie 🙂 Tak, czy siak, to było dawno, wtedy uparłem się, że zostanę tym programistą i zostałem. Krótko to starcie mojej zawodowej kariery zaczęły się projekty po godzinach (właściwie to one się zaczęły już nawet przed startem żeby mieć co wpisać do portfolio). Większość kończyła się fiaskiem (albo dowoziłem je do końca a potem nie zdobywały popularności, albo porzucałem w trakcie prac) część jakimś tam sukcesem (np apka na androida mająca kilkaset tysięcy klientów – którą porzuciłem, bo mi się znudziła, albo kursy na Udemy z których zrezygnowałem ostatnio). Ale projekty po godzinach cały czas mi towarzyszyły, od praktycznie 10 lat (moment w którym postanowiłem, że zostanę programistą, do teraz).
Teraz jest dobrze
Pracuję zawodowo jako programista, zarabiam tyle ile powinienem według serwisu wykop, mam na sobie jakieś kredyty, ale generalnie absolutnie nie narzekam, moja poduszka finansowa nie jest gigantyczna, ale jakieś możliwości ciągle mam. Jest po prostu dobrze – normalnie. Nie mniej kilka lat temu, byłem absolutnie pewien, że praca dla „głównego klienta” i jakieś „grosze na boku” to tak tymczasowo, bo na pewno w końcu któryś projekt się poniesie i zostanę „prawdziwym szefem” mającym własny produkt, czy komplet usług. Lata lecą, zasuwam po godzinach, kolejne projekty w todoist, kolejne taski, nic jednak się „spektakularnego” nie dzieje. Dzisiaj jest niedziela, a ja odłożyłem skończenie ebooka o zarabianiu na Udemy na kolejny tydzień.. Nie mam już siły. Wypaliłem się tym..
A zawodowo?
Dla mojego klienta zajmuję się razem z kilkuosobowym zespołem aplikacją legacy. Więc mój rozwój zawodowy odbywa się raczej w kierunku technologii już stęchłych, których jeszcze się używa, bo nie opłaca się przepisywać. Cóż, zdaję sobie sprawę, że jeśli kiedyś będę chciał skończyć tą współpracę, to będę musiał szukać projektu raczej podobnego, albo zgodzić się na słabsze warunki w innych technologiach. Dla jasności – nie wypaliłem się zawodowo – dobrze mi się programuje i rozwiązuje problemy, lubię swój team i tą firmę – jest naprawdę fajnie, ale przez kilka godzin dziennie. Staram się trzymać godzinowo tak jak bym był na etacie, zazwyczaj z mniejszym skutkiem niż większym, ale jak mówiłem – zupełnie na to nie narzekam. Jest po prostu dobrze, ale dobrze tylko przez ten określony czas w którym pracuję, po pracy nie mam już zupełnie ochoty patrzeć na rzeczy związane z programowanie.
Nauczyłem się znowu relaksować, aż za dobrze
Jakiś rok temu wróciłem znowu do gier komputerowych, przeszedłem kilka tytułów, byłem early adapterem usługi GeForceNow, nadążam za nowinkami, ostatnio kupiłem switcha (#pdk SW-3214-7651-2528 – można mnie dodawać). Więcej bawię się z córką, oglądamy razem bajki, rozmawiamy, więcej czasu spędzam z żoną, czytam książki nie biznesowo/programistyczne, ale dla przyjemności. Gram w planszówki (Brzdęk – w Kosmosie, na ten moment dla mnie numer 1 i top topów) Oglądam seriale na Netflixie (12 sezonów chłopaków z baraków? – zajebiście – wchodzę!). Jest dobrze.
A co z tymi projektami po godzinach?
Nie wiem. Kiedyś miałem wyrzuty sumienia kiedy się relaksowałem – teraz myślę raczej o tym, że pracowałem już dzisiaj, utrzymuję rodzinę i – mam ochotę po prostu odpocząć. A projekty po godzinach to się najwyżej odłoży w kalendarzu, bo czemu nie, przecież do tej pory spekatakularnego sukcesu nie przyniosły, więc jaką mam pewność, że teraz przyniosą? Może po prostu znowu się zawiodę? Po co, skoro jest dobrze. W tym miejscu chciałem też serdecznie pozdrowić Gallupa według którego Achiever, Learner, Discipline i Focus to moje podium. Jak widać – Osiągacz za dużo nie osiągnął, uczeń nie ma ochoty się uczyć, dyscyplina poszła na spacer i koncentracja też jak by siadła.
Podsumowanie
Cieszę się, że napisałem ten wpis. Pomimo tego, że zajęło mi to godzine, więc pewnie tyle w ile ogarnął bym te maile. Lepiej mi, że wyciągnąłem to w końcu z głowy i usystematyzowałem. Mam również nadzieję, że te moje przemyślenia pomogą również Tobie czytelniku. Bo wiesz – mój biznesowy mózg myśli – Ty napiszesz, że spoko, że też to czujesz i nie jestem sam, ja napiszę super, to ja będę eksplorował ten temat i spróbuję wyjść z tego stanu „marazmu”, tylko dołącz do mailingu. A za jakiś czas sprzedam Ci kurs o wychodzeniu z marazmu. Tymczasem doświadczony mózg myśli – jak zwykle dowieziesz i się uda, jak każdy poprzedni pet project ten na bank wypali i się nie znudzi.. Bo bardzo chcę wrócić do projektów po godzinach, dodatkowej nauki i rozwoju. Ale w tym momencie, bardzo tego nie chcę. Wilki dwa.
Jakiś czas temu wrzuciłem na Twittera zrzut ekranu na którym widać jak wycofuję kurs z Udemy. Chciałem to jakoś skomentować, ale limit znaków w wiadomości uniemożliwił mi napisanie dłuższej wypowiedzi. Na szczęście, mam bloga! Tak więc, zapraszam do małego podsumowania mojej działalności na Udemy.
Kasa!
Czyli to co tygryski lubią najbardziej. Bez przedłużania i owijania w bawełnę, tak się prezentował cały mój dochód z działalności na Udemy
Cały dochód z Udemy (otwórz w nowej karcie, wysoka rozdzielczość)
Z tego wykresu wynika kilka ciekawych rzeczy:
Kursy na Udemy zacząłem sprzedawać w listopadzie 2017 – co do marca 2020 daje 31 miesięcy
Na wykresie widać, że dział „Twoje promocje” nigdy nie przynosił jakichś spektakularnych efektów
Na wykresie widać też spory spadek dochodów w zeszłym roku, skąd to się wzięło, opisuję dalej
Czas?
No dobrze, zarobione ponad 9K$, ale ile poświęciłeś na to czasu? Do tego również mam wykres, który pochodzi z mojego Toggl. Tylko musiałem go trochę posklejać
Czas spędzony nad Udemy (wysoka rozdzielczość, otwórz w nowej karcie)
Mając te dane możemy nawet nakreślić wzór prezentujący stawkę godzinową:
9079$ / (61:32h + 379:25h + 0:30h) ~ 20,57$
Czyli gdybym poświęcił czas związany z pracami nad kursami na regularną pracę, musiałbym na niej zarabiać 20,5$, żeby wyjść na to samo. Myślę, że wynik ten mogę podsumować słowami które wypowiedział inżynier Dyatłow.
Not great, not terrible
A za co?
No właśnie, do pełni obrazu brakuje jeszcze informacji co tak naprawdę sprzedawałem? Otóż były to łącznie cztery kursy, wszystkie po polsku (a o tym dlaczego one są po polsku dokładnie pisałem tutaj):
Praktyczny podstawowy kurs Android, wydany 16 listopad 2017
Programowanie w javie od podstaw, wydany 25 stycznia 2018
Android – techniki zaawansowane, wydany 13 czerwca 2018
Spring Boot – praktyczny kurs pisania aplikacji backend, wydany 10 lipca 2018
Wszystkie kursy miały włączone standardowe mechanizmy reklamowe Udemy (operowanie ceną, reklamy)
Jak to jest sprzedawać na Udemy? Dobrze?
To nie jest tak, że dobrze, albo, że nie dobrze..
No właśnie. Długo zastanawiałem się jakie najważniejsze lekcje wyciągnąłem z Udemy i chciałem je podzielić na trzy główne grupy, biznesowe, o klientach, oraz o samym sobie. Zacznijmy może od biznesowych.
Biznesowo – mało tam biznesu
No właśnie, Udemy to marketplace z kursami.. I warto zdawać sobie sprawę, że władzę sprawuje tam wyszukiwarka, która segreguje kursy według popularności / jakości / liczby uczestników, podejrzewam, że nawet w tej kolejności. A więc, wydając kurs, warto najpierw zanalizować jakie ma szanse na wybicie się (zalinkuję jeszcze raz, tutaj tłumaczę mechanizm). I próby hakowania systemu (np, przez czasowe udostępnienie za darmo) nie powiodą się, jeśli nie zmobilizujemy kursantów do rozpoczęcia, a tylko dodają kurs do swojego konta.
Oczywiście – możemy nie zgadzać się na promocje organizowane przez Udemy (manipulowanie ceną), ale widzę tylko jeden scenariusz w którym to zadziała – mianowicie kiedy na własną rękę sprzedajemy kurs w jakiejś cenie (powiedzmy 300pln), a na Udemy ustawiamy 600pln. W takiej sytuacji po samodzielnej sprzedaży możemy naszym własnym klientom wysłać kod rabatowy na 100%, a jeśli ktoś z klientów Udemy będzie chciał kupić będzie musiał zapłacić regularną cenę.. Nie do końca mam pewność, czy ten przytoczony przeze mnie scenariusz nie łamie któregoś punktu regulaminu Udemy, ale nie mam pomysłu jaki inny scenariusz mógłby dać efekty w postaci sprzedaży – gdzie inne kursy są za 40pln, a ten jeden za 300 pln.
Możemy naturalnie w dalszym ciągu ściągać osoby z zewnątrz, ale.. Cóż, wrzuciłeś kurs na Udemy, a powszechna opinia o Udemy (nie zgadzam się z tą opinią, ale jednak codziennie czytam internet) jest taka, że tamte kursy nie powalają jakością, więc to trochę jak próba handlowania cukierkami w sklepie rybnym. Wydaje mi się, że nie tędy droga i jeśli chcesz sprzedawać na Udemy, to po prostu musisz zaakceptować panujące tam zasady, a więc jeśli chcesz promować swoje kursy, to nie możesz oferować cen wyższych niż platforma wyliczy dla danego użytkownika. Tak więc, masz bardzo ograniczone możliwości, jeśli chodzi o przyprowadzanie klientów. W Udemy nie ma też bezpośredniego dostępu do maili, a więc wszelkie oferty muszą być przesyłane przez wewnętrzny system wiadomości i one również podlegają obostrzeniom. Kilka poprzednich zdań o tej platformie mogło brzmieć dość krytycznie, dlatego dla równowagi wspomnę tutaj o tym co dostajemy w zamian, mianowicie, jeśli nasz kurs jest dobry, Udemy może wykupywać jego reklamy na facebooku, albo w innych miejscach. Dzięki temu mój kurs pojawił się chociażby na Spider’s Web.
Klienci są… różni
Często staram się podkreślać w kontekście Udemy, że wysoka ocena kursu jest naprawdę ważna. Wspominałem o tym choćby w ostatnim wpisie, gdzie używając angielskiego możemy stracić w ocenie jedną gwiazdkę, a to może zaważyć o tym jakie środki Udemy przeznaczy na promocje naszego kursu, więc również o rozmiarze ewentualnego sukcesu. I właśnie w tym momencie opowieści pojawia się on – klient.
„Ocena kursu”
Na samym początku zaznaczę – nie wszyscy są oczywiście tacy, jest to jakiś mały odsetek osób kupujących na Udemy.
Sprzedając kurs na własnych zasadach możesz zdecydować kogo chcesz obsługiwać. Jeśli komuś coś się nie podoba, można zwrócić pieniądze i powiedzieć, że fajnie było, ale nic więcej ode mnie nie kupuj. Na Udemy nie mamy takich możliwości. Możemy oczywiście kliknąć „zgłoś komentarz”, ale to nigdy nie odniosło skutku. Możemy też napisać do danej osoby i dopytywać z czego wynika taka opinia, ale na ile to może być skuteczne można się domyślić..
Ciężko mi znaleźć rozwiązanie dla tej sytuacji – oczywiście rozumiem postawę Udemy, że jest absolutnie pro kliencka i klient może generalnie robić co chce, ale być może mała zmiana (jak chociażby wymuszenie dodania komentarza przy ocenie jednogwiazdkowej, albo blokada ocen jednogwiazdkowych bez przerobienia 30% kursu, mogła by cokolwiek pomóc).
Warto się też zastanowić, z czego może wynikać powyższy problem. Być może przekaz w tym kursie nie dotarł, ktoś spodziewał się czegoś innego, prostszych przykładów, innego tempa, albo trudniejszych przykładów. A ktoś inny myślał, że w cenie kursu są też indywidualne konsultacje Skype po godzinach (true story).. A być może ktoś uzyskał nową pozycję w wyszukiwarce wystawiając niską ocenę? Wprawdzie zapłacił za to 35 pln, ale mógł zyskać o wiele więcej. Mógł też po całej akcji uzyskać refund. Żeby było jasne, NIE TWIERDZĘ, że tak tutaj było, po prostu pokazuję pewien mechanizm który na Udemy może całkiem nieźle zadziałać.
Tych klientów nie obsługujemy!
I ponownie, tak jak w poprzednim akapicie, skupiam się tutaj na zachowaniach patologicznych, ale nie zapominajmy, że większość osób na Udemy to jednak ogarnięci, chcący się czegoś dowiedzieć ludzie, którzy kupili bo chcą poszerzyć swoją wiedzę i można z nimi naprawdę fajnie współpracować 🙂
A ja – jestem jakiś dziwny
No to uwaga, teraz najlepsza część, robię wrzutę na siebie 🙂 To jest ten fragment jak w jeden z dziesięciu, kiedy ktoś mówi – poproszę na siebie, po czym nie odpowiada 🙂
Można by się zastanawiać, jaki biznesowy ignorant ściąga kurs z sieci w momencie panującej pandemii, która powoduje, że ruch na tego typu platformach osiąga nigdy wcześniej nie widziane zakresy? Co trzeba mieć w głowie, żeby podejmować tak – obiektywnie – biznesowo głupią decyzję. Już tłumaczę, otóż strasznie się przez ostatni rok rozleniwiłem.. Nie wiem, z czego to wynika, ale nie udało mi się zrealizować żadnej z planowanych rzeczy.. Szukam skąd powód takiego stanu rzeczy, patrzę na wykresy Udemy i może – to właśnie stąd? Udało mi się wypracować „dochód pasywny” na Udemy, czasem tylko odpisywałem na maile, oceny kursów wprawdzie spadały, przychody również, ale pewnie wystarczyła by mobilizacja w tamtym roku przed czarnym piątkiem, żeby zaktualizować kursy, podbić wskaźnik „ostatnio aktualizowany”, dorzucić trochę nowości i sprzedaż znowu by wzrosła.. Mimo to, nie zrobiłem tego, nie miałem na to ochoty, poczułem, że muszę zrezygnować.
Kolejnym powodem jest to, że zarządzanie mnie przytłoczyło. Część kursów nie miała nagranej nawet całości materiałów, na samym początku pełen entuzjazmu pisałem wiadomości, odpisywałem wszystkim, sprawdzałem zadania, ale po jakimś czasie się okazało, że w kursie dodałem tyle zadań, że nie wyrabiałem się, ze sprawdzaniem ich. Poczułem, że to nie fair wobec kursantów, więc zrezygnowałem, ze sprawdzania ich, a po jakimś czasie z całej aktywności na Udemy. Nie chcę dłużej sprzedawać tego w co nie mogę się zaangażować tak mocno jak bym chciał. Możliwe, że moi kursanci Udemy dostaną jeszcze jakąś z ofertą skierowaną specjalnie dla nich, kiedy będę miał coś nowego do zaoferowania – wydaje mi się, że to będzie fair.
Zdjąłem kursy i dwa dni później dostałem maila od Maćka ze https://slowbiz.pl/ o micie dochodu pasywnego i o tym jak jego to rozleniwiło. Odpisałem mu, że w samą porę z tą wiadomością i że w sumie potwierdza, to co sam czuję. Ot, taka ciekawostka na koniec 🙂
Co dalej?
Uff, to było trudne podsumowanie. Pisanie go, zajęło o wiele więcej godzin niż bym chciał, ale musiałem się podzielić swoim doświadczeniem. Pod koniec tamtego roku zacząłem nowy projekt „inkubator programisty”, ale na zaczęciu go się skończyło.. Mam na niego pewien pomysł, ale czy znowu wyjdzie, czy skończy się na planie – to nie wiem.. Ale chciałbym odświeżyć trochę mój newsletter. Do tej pory działał na zasadzie – hej, w RSS jest coś nowego, wyślij email. Teraz chciałbym zdjąć tą automatyzację i przekazywać w newsleterze coś więcej, np o tym, że Udemy to nie jest moja pierwsza przygoda z kursami i z poprzednich wydarzeń również wyciągnąłem kilka lekcji.. Zainteresowany? Dołącz, będzie fajnie!
Chcę dołączyć do newslettera, a co za tym idzie: wyrażam zgodę na otrzymanie na mój adres e-mail informacji o postach, ofertach, produktach i usługach autora.